Z ostatniej chwili

Logika Łysej

2018-09-07 13:47:35 informacje
img

Teatr im Adama Mickiewicza w Częstochowie: „Łysa Śpiewaczka” Eugene Ionesco w przekładzie Jerzego Lisowskiego. Reżyseria i opracowanie tekstu Andrzej Majczak. Premiera 11 maja 2018 r.

Antysztuka i teatr absurdu - tak przyjęło się określać tę sztukę Ionesco. Czy jednak rzeczywiście nie ma w tym przedstawieniu scenicznego ciągu zdarzeń, mądrości i logiki? Są, jak najbardziej.

Marta Honzatko w roli służącej Mary, jako żywo jest wyjętym z rzeczywistości przykładem wszystko wiedzącej pokojówki, znającej lepiej charaktery i zwyczaje swoich pracodawców, pani i pana Smith, kreowanych przez Agatę Ochotę i Adama Hutyrę. Przecież nikt inny, jak służąca, jest narratorem rozmów małżeństwa Smith. Nie są oni godnym do naśladowania przykładem. Bo kiedy żona mówi, mąż nie zwraca na to większej uwagi, tkwiąc w swoim świecie. Czy daleko odbiega to od rzeczywistości? Każdy widz zapewne byłby w stanie przytoczyć z własnego życia przykłady domowych rozmów bez sensu, czy z minimalnym lub żadnym zainteresowaniem drugiej strony. I tak chwilami toczy się wymiana zdań państwa Smith. Pani Smith opowiada o zjedzonych posiłkach, ile to razy brała dokładkę, o znajomych. Jest to bardzo dystyngowana kobieta, umiejąca usiąść wygodnie i z gracją. Pan Smith minimalnie wyraża zainteresowanie wywodami małżonki, chyba że ma zupełnie odmienne zdanie - wówczas bardzo się ożywia. A już zupełnie zaskakuje wyrażeniem zdziwienia, że podaje się w prasie wiek zmarłych, a nie noworodków lub mówiąc o śmierci znajomego, jakoby to było wczoraj, choć zdarzyło się dwa lata wcześniej.

Na scenie pojawia się też inne małżeństwo. Państwo Martin. W tych rolach Sylwia Oksiuta-Warmus i Maciej Półtorak. Warto dodać, że mamy tu wpleciony polski wątek. Przyjechali do Londynu z Polski. A pan Martin z uporem maniaka dopowiada do swojego nazwiska końcówkę „ski” (Martin ski). Widz wie, że jest to małżeństwo, gdyż tak zapowiedziała ich służąca Mary. Jednak prowadzona na scenie dyskusja małżonków zaczyna temu przeczyć. Przybyli w odwiedziny rozmawiają ze sobą tak, jakby się ledwo co znali, a z racji na to szukali momentu, kiedy mogli się poznać. O ile małżonkowie Smith wykazują minimalne, czasem grzecznościowe zainteresowanie wypowiedziami drugiej strony, o tyle Martinowie wsłuchują się w wywody drugiej strony, odnajdując w nich podobieństwo do własnego życia. Choć, jak zgodnie stwierdzają, jest to ciekawy i dziwny zbieg okoliczności. Odtwórcy postaci małżeństwa Martinski bawią nas nie tylko słowem, lecz gestami, mimiką twarzy.
Czy kiedy dzwoni dzwonek do drzwi, to za drzwiami ktoś jest, czy nie ma nikogo? Każda odpowiedź na to pytanie jest prawdziwa. Adam Machalica w roli kapitana strażaków jest sprawcą kolejnego scenicznego zamieszania i ponownej różnicy zdań małżeństwa Smith. Zdaniem pana Smith, jeżeli dzwoni dzwonek, za drzwiami ktoś jest. Zdaniem pani Smith nikogo nie ma, bo kiedy poszła otworzyć drzwi, nikogo za nimi nie było. Nie było, bo strażak dzwonił do drzwi i się chował. Ot zgrywus. Adam Machalica to pełny temperamentu strażak, nie znajdziemy w jego grze tzw. angielskiej flegmy. Jest żądnym działania kapitanem strażaków. A skoro nie ma pożaru do gaszenia, strażak pali się, by opowiadać dykteryjki. Szczególnie jedna opowiastka za sprawą Machalicy i Hutyry bawi do rozpuku - kiedy strażak opowiada przygodę „Katar” o zdarzeniu w jego rodzinie: „ Mój szwagier miał ze strony ojca stryjecznego brata, którego wuj miał teścia, którego dziadek ze strony ojca…” - przynajmniej zdaniem autora recenzji. Niemiłosiernie słownie zagmatwana, opowiadana żywiołowo opowiastka. A że strażak mówił do mikrofonu, to będący na skraju wyczerpania nerwowego zbyt długą opowieścią Pan Smith przemierza scenę na czworakach, szukając końcówki przewodu mikrofonowego, aby go wreszcie rozłączyć.

Obecność mikrofonu na scenie okazuje się bezcenna. Tuż przed finałem Marta Honzatko z towarzyszeniem Adama Machalicy dają nam popis wokalnych zdolności.

Przedstawienie „Łysej Śpiewaczki” jest wesołą sztuką. Zapewne wielu czytelników było świadkami dyskusji dwóch brzdąców, gdy padają oderwane od siebie zgłoski, lecz co rusz słychać niewymuszony śmiech dzieciaków. Dorośli też się cieszą. Podobnie na „Łysej”, która „Ciągle tak samo się czesze”- wystarczy wrzucić na luz.

Waldemar Jabłczyński

Najbliższy spektakle "Łysej śpiewaczki:
15 września godz. 20.00

Page generated in 0.0175 seconds.