Teatr Nowy w Częstochowie: „Umrzeć ze śmiechu”, sztuka Paula Elliota, amerykańskiego aktora i scenarzysty w reżyserii Tomasza Mana. Premiera 20 października 2023 r., pierwsza premiera tego sezonu.
Komedia „Umrzeć ze śmiechu” cieszy się powodzeniem i jest w repertuarach wielu teatrów. Jednak wystawienie tego tytułu w tym częstochowskim teatrze daje zupełnie inne spojrzenie na ten tytuł, na jego treść i fabułę. Choć tytuł kieruje nas w stronę beztroski, śmiechu do rozpuku i zrywania boków ze śmiechu, i jest tak bardzo często, to jednak w tym teatrze, teatrze mającym siedzibę w Domu Oczami Brata moje myśli idą też ponad teatr i jego scenę.
Po pierwsze, siedziba teatru jest w Domu Oczami Brata, którego podopieczni są w różnej kondycji zdrowotnej. Po drugie, niemym bohaterem tej opowieści jest Mary, osoba zmarła. I po trzecie, mieszkamy w Polsce. Kraju, gdzie nad trumną albo wcale, albo tylko pozytywnie.
A w sztuce? Bywa różnie? A w tej? Ciało osoby zmarłej, lecz bardziej to, co po niej pozostało, znalazło się w centrum wydarzeń. Wiadomo, że samo już nie przyszło. Tym bardziej, że zostało skremowane. Od czego jednak pomysłowość? Ale czy tylko pomysłowość? A może złożona też kiedyś obietnica?
Millie, stworzona przez Martę Honzatko, aktorkę Teatru im. A. Mickiewicza w Częstochowie, grającą gościnnie w Teatrze Nowym to kobieta, która gubi się między dotrzymaniem słowa i zrobieniem zła. Co odnajduję w jej nerwowym wejściu z wózkiem na zakupy na scenę. Jednak złożona kiedyś obietnica musiała zostać dotrzymana. Millie nie rzuca słów na wiatr i skoro tego dnia przypadła jej kolej na przywiezienie koleżanki na wspólnego brydża, nie zawahała się ani sekundy i… wykradła urnę z prochami Mary. Wykradła? Wiele osób powie: „ukradła” i tak powie prawo. Czy sąd potraktowałby jej czyn łagodnie? Jako działanie pod wpływem emocji, obietnicy? Nie wiem. Wiem, że urna z prochami Mary musiała się pojawić i przygotowane za życia niespodzianki też.
Jej koleżanki od brydża. Connie Harland – Agnieszka Łopacka i Lena – Iwona Chołuj, aktorki Teatru im. A. Mickiewicza w Częstochowie występujące gościnnie w Teatrze Nowym uznały czyn Millie za nader dziwny. Szczególnie postać kreowana przez Iwonę Chołuj daje nam wymownie znać, i tak nad wyraz po polsku, że osób zmarłych się nie dotyka. Jej wytłumaczeniem jest wykonywany zawód. Jest fryzjerką. I. Chołuj stworzyła taką czysto polską postać: z jednej strony alkohol – proszę bardzo, byle nie rum. Z drugiej – trupów się nie dotyka.
Bo co? Przywołam lokalizację teatru, przywołam naszą polską mentalność. Nad trumną wcale albo pozytywnie. A już ucałować położoną w trumnie osobę, a fujj. Opanuj się.
Opanowania (do czasu) nie można odmówić bohaterce zagranej przez Agnieszkę Łopacką. Mieszkająca z nastoletnią córką matka. Ona jedyna nie da się ponieść emocjom. A że przypuszcza, jakie konsekwencje mogą grozić koleżance Millie, chce wiedzieć, czy ktoś widział, jak włamuje się do domu pogrzebowego i kradnie urnę. Myślę, że Connie Harland znalazła w sercu usprawiedliwienie dla zachowania koleżanki od brydża. Bo przecież to ona miała przywieźć koleżankę Mary na wspólnego brydża. A że sama jest matką, to zapewne przyzwyczaiła się do różnych ludzkich zachowań. A córka, Rachel – w tej roli Paulina Kajdanowicz, aktorka Teatru Nowego – daje jej i publiczności pokaz swoich nietuzinkowych zachowań. Od wypłakania się publiczności w mankiet, że chciałby wreszcie stracić cnotę – a chyba nie traci, bo za często się myje, zdaniem rodzicielki – po pokaz posługiwania się nożem, kiedy to pokazuje, jak zemści się na chłopaku, który wystawił ją do wiatru.
Do wiatru wystawił ją Bobby. W tę postać na zmianę wciela się dwóch aktorów. Michał Kaszak, współpracujący z Teatrem Nowym w Częstochowie, Teatrem Maska w Rzeszowie i Teatrem Warsawy w Warszawie oraz współpracujący z Nowym Krzysztof Berendt, aktor Teatru Miejskiego w Gdyni. Panowie grają postać studenta z tej samej alma mater, do której chodzi Rachel. Z tą różnicą, że o ile dziewczyna nie musi pracować, aby się uczyć, o tyle Bobby musi.
Miałem szczęście obejrzeć spektakl z udziałem Michała Kaszaka i Krzysztofa Berendta. Choć panowie grają tę samą postać, to każdy z nich stworzył ją zupełnie inaczej. Bobby zagrany przez pana Michała jest bardzo romantyczny, pijący z ust ukochanej dziewczyny. Bobby pana Krzysztofa jest pełen energii. Wie, że kocha, i cierpi. Dla ukochanej zrobią wszystko. Jeden bohater, dwie kreacje. Jak w życiu. Jedna kobieta i dwóch smalących cholewy.
A prochy Mery?
Jej prochy już nic. Jednak ona sama? Jeszcze za życia wiedziała co o niej myślą koleżanki od brydża. Znała ich marzenia, zahamowania i skrywane sekrety. To od niej pośmiertne prezenty. Tylko dla żartu? Raczej nie. Te niespodzianki Mery podarowała dziewczynom na wspólny brydżowy wieczór, aby otworzyły się same dla siebie. Aby żyły tu i teraz, bo może nie być jutra.
Pisząc o roli stworzonej przez Agnieszkę Łopacką napisałem, że opanowana do czasu. Napiszę tak, że „Szał uniesień” Podkowińskiego to pikuś wobec wspólnej sceny Connie Harland ze striptizerem.
Tekst: Waldemar Jabłczyński
Zdjęcie: Daniel Wróblewski
Na zdjęciu od lewej: Michał Kaszak, Paulina Kajdanowicz, Iwona Chołuj, Agnieszka Łopacka, Marta Honzatko, Krzysztof Berendt