W Teatrze im. A. Mickiewicza trwa tydzień z komedią „Testosteron” w reż. Andrzeja Saramonowicza!
Na spektakle można się wybrać 6 listopada (środa) godz. 18.00; 8, 9 i 10 listopada (piątek, sobota, niedziela) godz. 19.00. Zostały ostatnie wolne miejsca!
Początek „Testosteronu” to dramaturgiczne trzęsienie ziemi. A potem jest jeszcze... ciekawiej. Jesteśmy świadkami scen jak z filmów Tarantino. Głównym bohaterem zamieszania jest Kornel, któremu w życiu nie wyszło, konkretnie nie wyszło mu małżeństwo. Dość spektakularny to był koniec, bo na oczach gości, w kościele, z rozrywającym serce wyznaniem, że z kolei jej serce należy do innego. Dalej mamy krwawą jatkę, rękoczyny i paschał jako narzędzie pomocnicze w walce, na szczęście nie narzędzie zbrodni. Gdyby tak było, już byśmy się nad losem Kornela i jego towarzyszy nie pochylali. Jednak czy aby na pewno Kornel gra pierwsze skrzypce w tej opowieści? Bohaterów jest wielu. Właściwie to bohaterek, bo to kobiety są punktem wyjścia męskich rozmów. Siedmiu facetów w kwiecie wieku – każdy inny – rozmawia o kobietach. Rozpiętość profesji spora, bo od kelnera, przez muzyka rockowego, po naukowców. Nie są to miłe czy sentymentalne pogaduszki. Oprócz analizy życiowej porażki Kornela, którego pogoniła słodka „Aliszia”, każdy z panów ma coś do powiedzenia na temat swoich doświadczeń. Wniosek, jaki się nasuwa o płci pięknej, jest krótki i bolesny: „bo to złe kobiety były”.
- Według mnie „Testosteron” jest dekonstrukcją mitu macho - mówi Andrzej Saramonowicz. - Tam się ci faceci strasznie napinają, ale w trakcie opowiadania historii coraz bardziej odsłaniają swoje miękkie podbrzusze. Właściwie każdy z nich tęskni za ładem i miłością. Natura zmusza ich do bezustannego hierarchizowania swoich relacji. Stawiania pytań: kto jest ważniejszy, który jest samcem alfa, gdzie jest szef stada, wódz plemienia itd. Ale w tej sztuce – na koniec – stają się całkowicie nadzy, ściągają maski i okazuje się, że też chcieli kochać, ale im nie wyszło. Uświadamiają sobie, że nie tylko kobiety ich nie rozumieją, ale oni kobiet też. Według mnie „Testosteron” opowiada o tym, jak trudno być człowiekiem, kiedy jest się mężczyzną.
Grają: KORNEL - Sebastian Banaszczyk, ROBAL - Waldemar Cudzik, TYTUS, kelner - Adam Hutyra, JANIS - Bartosz Kopeć, FISTACH, perkusista, znajomy panny młodej - Maciej Półtorak, STAVROS - Marek Ślosarski (gościnnie), TRETYN - Adam Machalica
Scenariusz, reżyseria - Andrzej Saramonowicz, scenografia -Zuzanna Markiewicz, muzyka - Marek Napiórkowski, światła -Tomasz Madejski, asystent reżysera - Andrzej Rospondek, plakat - Andrzej Pągowski